W podróży ze skrzypcami.
Opowieść o Henryku Wieniawskim
Autorka: Anna Czerwińska-Rydel
Współwydawcy:
Ilustracje: Dorota Łoskot-Cichocka
Projekt okładki: Katarzyna Kołodziej
Korekta i skład: Lidia Kowalczyk, Joanna Pijewska
Miejsce i data wydania: Łódź 2014
ISBN 978-83-7672-302-0
Książkę można nabyć w księgarniach na terenie całego kraju lub w sklepach internetowych, np. Wydawnictwa Literatura.
____________________________________________________________________
PREMIERA KSIĄŻKI: Poznań, 1. marca 2014 r.,Targi "Książka dla Dzieci i Młodzieży" (Międzynarodowe Targi Poznańskie)
Spotkanie poprowadzili: Anna Czerwińska-Rydel - autorka oraz Andrzej Wituski - dyrektor Towarzystwa Muzycznego im. Henryka Wieniawskiego. Utworów Henryka Wieniawskiego wysłuchaliśmy w interpretacji Celiny Kotz, uczestniczki XIV Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. H. Wieniawskiego w 2011 roku.
Rozmowa z Magdaleną Wiśniewską (Towarzystwo Muzyczne im. H. Wieniawskiego) o książce Anny Czerwińskiej-Rydel pt. "W podróży ze skrzypcami..."
Alina Kurczewska, Radio Merkury Poznań (24.02.2014)Rozmowa z Anną Czerwińską-Rydel, autorką książki pt. "W podróży ze skrzypcami..."
Alina Kurczewska, Radio Merkury Poznań (01.03..2014)Dziękujemy Radiu Merkury za udostępnienie nagrania.
____________________________________________________________________
RECENZJA:
Wiele w swoim życiu podróżowałem. Również ze skrzypcami. Przekonałem się też, że na czterech strunach tego instrumentu mogę wyruszyć w cztery strony świata, nie wychodząc z pokoju. Tak działa muzyka... Polecam wszystkim książkę "W podróży ze skrzypcami". Ta muzyczna przygoda dwójki cudownych chłopców - Henia z okresu romantyzmu i Maćka z epoki smartfonów - trzyma w napięciu od pierwszej strony. Wciąga i daje do myślenia. Wzrusza i bawi. Sprawia, że przewraca się niecierpliwie kartki, by dowiedzieć się, co dalej...
Konstanty Andrzej Kulka
polski skrzypek, profesor Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie
____________________________________________________________________
Prezentujemy fragment książki pt. "W podróży ze skrzypcami":
Warszawa, rok 1842
Przesłuchanie
Pan
Wieniawski właśnie tego wieczoru po raz pierwszy miał okazję naprawdę
przysłuchać się, jak Henio gra na skrzypcach. Dotychczas tylko gdzieś z
głębi domu od czasu do czasu docierały do niego dźwięki skrzypcowych
wprawek. Był więc bardzo zdziwiony i grą Henia, i niezwykłą reakcją
słuchaczy.
– Wiesz Duszko, słyszałem, że do Warszawy przyjeżdża z
Paryża sławny czeski skrzypek Heinrich Panofka – zwrócił się do żony
podczas kolacji. – Pomyślałem, że może zrobiłbym sobie kilka dni urlopu i
wybrał się z Heniem na jego koncert, co myślisz?
– Myślę, że to znakomity pomysł – uśmiechnęła się pani Regina, zadowolona, ze mąż wreszcie zauważył nadzwyczajne zdolności syna.
– A zatem jedziemy! Wyszykuj Henia na drogę. I niech weźmie ze sobą skrzypce.
– Ale po co? Przecież on nie będzie grał!
– Nigdy nic nie wiadomo – mruknął doktor Wieniawski i zniknął w gabinecie.
Nie
chciał zdradzić żonie, jaka myśl zaświtała mu w głowie. Od czasu, gdy
usłyszał koncertującego Henia, nie przestawał się zastanawiać, czy żona
jednak nie ma racji, wychwalając talent chłopca. Postanowił sprawdzić to
osobiście. Koncert w Warszawie miał być tylko pretekstem. W
rzeczywistości pan Wieniawski chciał poprosić mistrza Panofkę, aby ten
przesłuchał Henia i wydał o nim opinię.
– Muszę wreszcie wiedzieć,
jak jest. Jeśli rzeczywiście mamy w domu geniusza, to trzeba coś z tym
dalej robić. Jeśli jednak Duszka przesadza (jak to matki mają w
zwyczaju), lepiej, żebym o tym wiedział, zanim mi do reszty dzieciaka
popsuje – mruczał do siebie.
Nadszedł dzień wyjazdu. Henio w
odświętnym ubranku jedną ręką ściskał kurczowo dłoń ojca, a w drugiej
niósł futerał ze skrzypcami. Miał osiem lat i po raz pierwszy wyjeżdżał z
Lublina.
Warszawa bardzo mu się spodobała.
– Tato! Ile tu dorożek! – wołał i rozglądał się na wszystkie strony.
– Musimy dotrzeć do Teatru Wielkiego. Tam będzie koncert – zarządził pan Wieniawski.
Gdy przybyli na miejsce, okazało się, że sala, chociaż ogromna, wypełniona jest po brzegi podekscytowanymi słuchaczami.
Jak
ja się dostanę do tego Panofki? – drapał się po głowie pan Wieniawski,
który nagle zdał sobie sprawę, że jego wyprawa nie jest do końca
przygotowana, a wielki skrzypek nawet nie wie o ich istnieniu.
Koncert
trwał długo. W pierwszej części Panofka grał utwory Mozarta, Vivaldiego
i Bacha. Po przerwie, w drugiej części koncertu, zaczął improwizować,
popisując się swoimi umiejętnościami technicznymi. Publiczność szalała, a
pobladły z wrażenia Henio siedział jak zaczarowany, zaciskając dłonie
na futerale swoich skrzypiec.
– Idziemy, synku! – Gdy oklaski
wybrzmiały, pan Wieniawski chwycił chłopca za rękę i zaczął się
przeciskać przez wychodzący tłum w kierunku garderoby.
– Dokąd, tatku?
– Do pana Panofki. Pogratulować mu i pokazać, jak ty grasz.
– Ale jak to?
– Zwyczajnie. Zagrasz mu to, co na koncercie w domu, a on powie, jak mu się podoba.
Henio
zamilkł, zastanawiając się, o co właściwie ojcu chodzi. Bardzo podobała
mu się gra skrzypka, ale myśl o tym, że ma przed nim zagrać, była dla
niego nieco onieśmielająca.
– Pan do kogo i w jakiej sprawie? – Przed garderobą skrzypka stał jakiś młodzieniec.
– Przyszedłem złożyć panu Panofce uszanowanie i zaprezentować mojego syna – odpowiedział z godnością pan Wieniawski.
– A jest pan umówiony?
– W pewnym sensie…
– Proszę poczekać. Zaraz zapytam, czy mistrz znajdzie czas – powiedział młodzieniec i zniknął za drzwiami.
Po chwili wyszedł i zaprosił Henia do środka .
–
A więc mam przesłuchać tego chłopca? – odezwał się pan Panofka po
niemiecku. – I podobno był pan umówiony – spojrzał spod oka na doktora
Wieniawskiego.
- Ehmm… – chrząknął pan Tadeusz. – Proszę mi wybaczyć
moje nieco obcesowe zachowanie – odpowiedział w języku niemieckim. –
Otóż widzi pan… Moja żona, pianistka, twierdzi, że chłopiec ma
nadzwyczajne zdolności muzyczne. Ja jestem lekarzem, znam się na tym, co
komu i gdzie trzeba wyciąć lub uciąć, ale nijak nie jestem w stanie
rozpoznać, czy ten chłopak rzeczywiście ma talent. Niechże mi pan
pomoże!
– Dobrze już, dobrze – uśmiechnął się skrzypek. – A ile ty, chłopcze, masz lat? – zapytał Henia, tym razem po francusku.
– Osiem – bąknął speszony Henio nienaganną francuszczyzną.
– A co umiesz grać? – Pan Panofka przeszedł na język rosyjski.
– Koncerty skrzypcowe – odpowiedział również po rosyjsku chłopiec.
– No dobrze, ale jakie? – uśmiechnął się pobłażliwie Panofka.
– Maysedera, Crémonta, Bériota… – zaczął wymieniać Henio.
–
Ho, ho, ho! – wykrzyknął skrzypek. – To trudny repertuar! Ale skoro tak
twierdzisz… W takim razie poproszę o Koncert Bériota – powiedział po
francusku, a potem rozsiadł się wygodnie na krześle i spojrzał z
protekcjonalnym uśmiechem na chłopca, który wyciągnął skrzypce z
futerału.
Henio zaczął grać, a pan Wieniawski nie spuszczał oczu z
twarzy Panofki. Z każdym kolejnym dźwiękiem stawała się ona poważniejsza
i bledsza.
Miałem rację. Duszka przesadzała z tym talentem – doktor
był przekonany, że gra syna nie podoba się wielkiemu skrzypkowi. Zrobiło
mu się nieco lżej na duszy. – Kłopot z głowy – pomyślał i westchnął z
ulgą, gdy Henio skończył grać.
– Fenomenalnie!!! – wykrzyknął
tymczasem Panofka. – W grze i duszy tego malca płonie najprawdziwszy
ogień! Taki, który rozpali słuchaczy na całym świecie. Proszę pana! –
zwrócił się po czesku do skołowanego pana Wieniawskiego. – To dziecko
rozsławi pańskie nazwisko!
– Nie może być – wyjąkał pan Tadeusz. – A więc Duszka miała rację.